Napisał/a: consumerOdnośnie uwag powyżej niejakiego Księcia - uwagi językowe są jednak uwagami marginalnymi. Do ogarnięcia jest całość zagadnienia, a nie tylko ... że tak powiem... etymologia czy prawidłowość brzmienia zastosowanych w tekście nazw.
Thezy są na czémś oparte. Weryfikuję to, co łatwo mi przychodzi, i wychodzi, że to "coś" jest często fałszywe. A język to jest bardzo ważna rzecz.
Napisał/a: consumerZawsze badając źródła historyczne mamy problemy z ustaleniem nazw odmiejscowych, imion i nazwisk. Zawsze bowiem występowały rozmaite oboczności językowe - i co z tego? Widziałem mapę z XVI wieku gdzie Płock nazwany był Ploczko. I też można dokonywać falsyfikacji daleko idącej na gruncie językowym, która wszelako nie prowadzi donikąd - bo jednak chodzi o konkretne miejsce na ziemi, a nie nazwę.
To nie jest nic dziwnégo, że przed ustaleniem się
polskiéj orthographii ludzie się za bardzo do niéj nie stosowali. Przypuszczalnie zapis "Ploczko" denotował wymowę "Płocko". Nazwa miasta występuje wyłącznie w liczbie pojedyńczéj. Porównajmy
całe wyrazy, wszystkie siedem przypadków:
wg Kolegowéj mapy — dziś w literackiéj polszczyźnie
N. Płocko — Płock
G. Płocka — Płocka
D. Płocku — Płockowi (parę wieków temu możliwe, że Płocku)
Acc. Płocko — Płock
I. Płockiem — Płockiem
L. Płocku — Płocku
V. Płocko — Płocku
Z sześciu używanych przypadków (bez wołacza) wychodzi zgodność ze stanem współczesnym w 50%. Tak naprawdę mamy do czynienia ledwie z jedną drobną zmianą, która slawisty ani trochę nie dziwi. Oboczności językowe w rodzaju gen. pl. tramwai / tramwajów są częścią języka i są znane ludziom, którzy się nim mniéj lub bardziéj fachowo zajmują.
Językoznawstwo diachroniczne jest
nauką i ma swoję
methodologję. Jeśli ktoś się świadomie powołuje na fakty językowe ignorując językoznawczą methodologję, to po prostu kłamie (ew. poprawia methodologję, ale to się robi jawnie, wskazując na popełniany dotychczas błąd i dokładnie go wyjaśniając, a nie po cichu ignorując starą praktykę).
Napisał/a: Pref de ZooNapisał/a: słowiańske xiążęOgółem po dotychczasowéj lekturze: sporo rzadkich tez, z którymi się zgadzam (Smoleńsk, nowy XIV wiek dzisiaj), ale w téj melodji jest zbyt wiele fałszywych nut, a ponadto wielu rzeczy nie jestem w stanie (bądź nie chce mi się) sprawdzić. Dlatego nikomu bym tego textu nie polecał. Część dalsza może jutro (jeśli w ogóle).
Oczywiście, że to jest mało ścisłe w niektórych detalach, ale tu chodzi o syntetyczne ogarnięcie całości zjawisk: historiografia ziem słowiańskich/ sarmackich narzucona i nauczana jest służką polityki, i to akurat takiej nam nieprzyjaznej. Chce Kulega z tą tezą polemizować? Że uczymy się/ jesteśmy uczeni bełkotu w stylu Anny Reid?
"The weirdest manifestation of the new exclusivity was the cult of 'Sarmatism', based on the lunatic notion that the Polish nobility were descended from a mythic eastern warrior-tribe called the Sarmatians, justifying an imaginary racial divide with the rest of the population." Cytat z oksfordzkiej "znawczyni", "specjalistki" od Europy Wschodniej, co ciągle czasami znaczy - "i Centralnej".
Ale co ta kobiéta ma do rzeczy? Naukowcowi, na przykład historykowi, zależy na dotarciu do prawdy. Anna Reid nie jest tu wcale częścią układu odniesienia. A z tego, że, przykładowo, kupa germańskich etymologij słowiańskich wyrazów latających po xiążkach i po Sieci jest fałszywa, wcale nie wynika, że w językach słowiańskich nié ma germanizmów. To, że Anna Reid pisze językiem niewłaściwym nauce i głupoty, to nie znaczy, że polska szlachta się wywodzi od Sarmatów.
A teraz co rzeczywiście wiémy: otóż Grecy znali jakieś ludy zamieszkujące dzisiejszą słowiańską Ukrainę i przekazali potomności jakieś ich nazwy oraz jakieś pojedyncze słowa z ich języków. Jeden z tych ludów, zwany po grecku Alanami, a po polsku obecne Osetyńczykami istnieje nawet do dziś i posługuje się językiem klasyfikowanym jako jeden z rodziny irańskich. Tak więc z danych językoznawczych wynika, że na północ od Morza Czarnégo mieszkały ludy irańskie (irańskojęzyczne) albo takie, których Grecy od ludów irańskich nie odróżniali. Języki irańskie są bliżéj spokrewnione z indoaryjskimi, ciutkę daléj z ormiańskim i bałtosłowiańskimi. Jest więc możliwe, że gdzieś pod tymi starożytnymi nazwami nadczarnomorskich ludów (Scyci, Sarmaci, Alanowie, Roxolanowie i co tam jeszcze) kryją się także Słowianie. Więcéj, jest to nawet prawdopodobne, bo z xiężyca przecież nie spadli. To jest wiedza pewna. I stąd do stwiérdzenia, że polska szlachta pochodziła od Sarmatów, bardzo daleka droga...
Tak naprawdę mamy więc trzy niesprzeczne hipothezy:
a) Słowianie (lub ich część) byli przez Greków opisani jako jeden z wyżéj wymienionych ludów albo potraktowani jako jego część;
b) Słowianie (lub ich część) zamieszkiwali Germanję;
c) Słowianie (lub ich część) zamieszkiwali tereny nieznane Grekom i Rzymianom.
Jestem zwolennikiem warjantu a+b+c.