https://rebelya.pl/post/6930/marciniak-jak-europa-putina-ratuje
https://rebelya.pl/post/694/apel-dziennikarki-do-rzadu-zamknijcie-internet
https://rebelya.pl/post/694/apel-dziennikarki-do-rzadu-zamknijcie-internet-

Apeluję do najwyższych czynników państwowych o zamknięcie Internetu i przeszukanie jego siedziby. Jestem przekonana, że znajdują się tam dowody na prawdziwe intencje prowodyrów ostatnich zajść – pisze dziennikarka Eliza Hartman. 
 
 
A było tak pięknie! Wreszcie mieliśmy premiera, który jako pierwszy w historii z takim znawstwem i przez wszystkie przypadki odmieniał słowa modernizacja i cyfryzacja. Jego czaty z internautami na portalach informacyjnych były popisami szczerości i dowcipu. To z jego inicjatywy miliony polskich dzieci otrzymały nowoczesne laptopy do nauki, a zacofana polska prowincja, szerokopasmowy internet. Pan premier nie rzucał słów na wiatr, mówiąc, że każde polskie dziecko będzie się biegle posługiwało internetem. Na dowód, jego córka, panna Kasia Tusk, założyła bloga. Mogę tylko napisać, że to blog wybitny, czytam go z wypiekami na twarzy. 
Rozpierała mnie duma z mojego kraju, gdy kolegom pana Donalda Tuska doradzał przed kampanią pan Ravi Singh, w TVN24 mówiono, że to „guru kampanii wyborczej Obamy z 2008 roku”. Wow! Miał taki piękny turban, że aż szkoda, że nie przyjechało BBC. Niech żałują! Potem otwarto nową stronę Platforma.org. Byłam nią zachwycona, mimo że wcześniej taką samą widziałam u amerykańskich Demokratów. No, prawie taką samą. Ta polska była trochę brzydsza i mniej funkcjonalna, ale trzeba znać swoje miejsce w szeregu. Chyba, że ma się taką klasę jak pan minister Radek Sikorski. Ach, prawdziwy macher Twittera, wszystkich tam rozstawia po kątach. Nawet Obamie ze dwa razy coś odpisał, ale nie do końca zrozumiałam, bo po amerykańsku. Pierwszego tweeta podobno wysłał już w czasie wojny w Afganistanie. Zuch. Jestem z niego dumna.
 
Ale to już koniec. Źli, sfrustrowani internauci, których głównym celem jest okradanie twórców, takich jak pan Zbigniew Hołdys i pani Lady Gaga, przypuścili na rząd bezpardonowy atak. Pod pretekstem walki o wolność słowa zablokowali strony rządu, tym samym niszcząc jego prawo do wyrażania własnych opinii. To skandal. Jestem oburzona.
 
Dlaczego media zamilczają fakt, że w toczących się od 2007 roku negocjacjach w sprawie ACTA brali udział przedstawiciele największych amerykańskich producentów i dystrybutorów multimediów? Przecież to najlepsi fachowcy na świecie, któż lepiej od nich może wiedzieć, co jest dobre dla polskiego internauty? Brak zaufania to nasza polska wada narodowa.
 
Zapomniano też, że Premier ma w sprawie umowy ACTA całkowite poparcie najważniejszych instytucji i grup społecznych w Polsce. Już we wrześniu 2011 roku organizacje zrzeszające podmioty reprezentujące przemysł wydawniczy, filmowy, muzyczny i oprogramowania, skierowały do Donalda Tuska apel o przystąpienie Polski do umowy ACTA. Wśród sygnatariuszy znaleźli się m.in. ZPAV, ZAiKS, Stowarzyszenie Filmowców Polskich, Stowarzyszenie Dystrybutorów Filmowych, Business Software Alliance. Czy internauci nie potrafią z tego wyciągnąć właściwych wniosków? Czy naprawdę nie mają własnego zdania? Skąd czerpią swoją wiedzę, skoro nie czytają nawet rządowych biuletynów, a rządowe strony wolą blokować niż je czytać i wyciągać właściwe wnioski. Jest mi za nich bardzo wstyd.
 
Polska stała się pośmiewiskiem Europy, a może nawet i świata. Groźni hakerzy skrzywdzili nasz rząd, a oni, polscy internauci, jeszcze wyśmiewają się z naszego pana Premiera. I z jego rzecznika pana Pawła Grasia. A przecież jeszcze 20 grudnia rządowy Portal Innowacji chwalił się „kolejnym sukcesem polskiej prezydencji”, czyli decyzją Rady UE o podpisaniu umowy ACTA. Nie było tam ani słowa o zagrożeniu dla wolności słowa i prywatności. I być nie mogło, bo Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wyraźnie napisało w swoim oświadczeniu, że „ACTA zawiera przepisy gwarantujące, że jej stosowanie nie naruszy wolności słowa i prawa do prywatności”. Chyba żaden myślący człowiek nie potrzebuje więcej argumentów.
 
Ataki się jednak nasilają. Polacy zachowują się nieodpowiedzialnie. Zamiast zaczekać, aż rząd podpisze umowę handlową dotyczącą zwalczania obrotu towarami podrabianymi i ocenić np. po roku jej funkcjonowania, czy im się ona podoba czy nie, organizują w internecie groźne akcje protestu. Nie tak miało być. Miała być demokracja, a rząd nie może robić tego, co chce. I komu to służy?
W związku z tym apeluję do najwyższych czynników państwowych, do pana Premiera, pana Prezydenta i szefów wszystkich Służb, o zamknięcie Internetu i przeszukanie jego siedziby. Jestem przekonana, że znajdują się tam dowody na prawdziwe intencje prowodyrów ostatnich zajść. 
 
Eliza Hartman 

https://rebelya.pl/post/6948/a-jednak-ma
https://rebelya.pl/post/6948/a-jednak-maryja-jest-bogiem-fragment-ksi
https://rebelya.pl/post/6948/a-jednak-maryja-jest-bogiem-fragment-ksiazki
https://rebelya.pl/post/6965/wpyw-kobiet-na-zycie-mezczyzn-w-sredniowieczu
https://rebelya.pl/post/6977/kto-mieczem-wojuje-kedzierski-o-inwigilacji-tur
https://rebelya.pl/post/6981/szwecja-i-finlandia-zapraszaja-wojska-nato
https://rebelya.pl/post/6985/prostytucja-w-przedwojennej-warszawie
https://rebelya.pl/post/6990/bartosiak-ameryka-eurazja-i-interes-polski
https://rebelya.pl/post/70/przyszosc-alternatywna-co-jest-grane-z-kampania
https://rebelya.pl/post/700/przeczytaj-projekt-acta-to-by-priorytet-polskie
https://rebelya.pl/post/700/przeczytaj-projekt-acta-to-by-priorytet-polskie?saved=1
https://rebelya.pl/post/7004/czy-mozliwe-jest-starcie-nato-i-rosji-w-europie
https://rebelya.pl/post/7019/legenda-katowickiej-wiezy-spadochronowej-jak-by
https://rebelya.pl/post/7026/remis-na-ukrainie
https://rebelya.pl/post/7034/caa-wadza-w-rece-cieni
https://rebelya.pl/post/705/anarchisci-narodowcy-i-inni-razem-przeciwko-act
https://rebelya.pl/post/705/anarchisci-narodowcy-i-inni-razem-przeciwko-actt
https://rebelya.pl/post/706/kukiz-rzad-tuska-jak-komunisci-tez-wie-lepiej-c
https://rebelya.pl/post/707/cejrowski-trzeba-obalic-rzad-ktory-chce-podpisa
https://rebelya.pl/post/7073/dawid-wildstein-z-ukrainy-sasza-i-czarne-worki
https://rebelya.pl/post/7088/suma-polskich-strachow
https://rebelya.pl/post/709/swiat-po-acta
https://rebelya.pl/post/7094/trybuna-konstytucyjny-miazdzy-ustawe-o-zgromadz
https://rebelya.pl/post/7114/katocelebryta-terlikowski
https://rebelya.pl/post/7118/historia-gdanskiej-ss-w-wiekszosci-przypadkow-s
https://rebelya.pl/post/7140/marek-a-cichocki-czy-naprawde-swiat-jest-lepszy
https://rebelya.pl/post/7182/co-nam-gwarantuje-art-5-traktatu-ponocnoatlanty
https://rebelya.pl/post/7245/tadeusz-m-puzanski-inka-i-krzyzanowski
https://rebelya.pl/post/7251/rosja-od-spodu-putinowski-cud-gospodarczy
https://rebelya.pl/post/7316/zywot-czowieka-podmiejskiego-rozmowa-z-katarzyn
https://rebelya.pl/post/7321/witold-jurasz-a-moze-jednak-grozi-nam-maa-wojna
https://rebelya.pl/post/7340/bohaterowie-polskiego-kapitalizmu-czyli-pukowni

Zgromadzone przez nas dokumenty potwierdzają, że w transakcje związane z Unitrą Eltron I i Unitrą Eltron II zaangażowane były osoby związane najpierw z Zarządem II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, czyli wywiadem wojskowym, potem przekształconym w Wojskowe Służby Informacyjne. Można przypuszczać, że biznesmeni Piotr Baczkowski z Grzegorzem Szymankiem byli tylko „słupami” dla oficerów wojskowych spec-służb, i że swoje majątki zbili po prostu przy okazji interesów, w których byli wykorzystywani – piszą Piotr Nisztor i Wojciech Dudziński w książce „Nietykalni. Kulisy polskich prywatyzacji”.
Centrala Techniczno-Handlowa Elektroniki (dalej: CTHE) – Unitra Serwis w Warszawie powstała w 1978 roku. Miała monopol na handel telewizorami, odbiornikami radiowymi i magnetowidami. Dysponowała sporą siecią oddziałów w całej Polsce. Początki przemian ustrojowych okazały się dla Unitry, tak jak dla wielu państwowych przedsiębiorstw – trudne. Postanowiła to wykorzystać grupa osób skupionych wokół młodego biznesmena, mającego kłopoty z prawem. Państwowe przedsiębiorstwo, celowo pogrążane w coraz większych problemach finansowych, podzielono na spółki. Nowi właściciele wnosili do nich pieniądze, czasem tylko na papierze, a państwowe przedsiębiorstwo – cenne nieruchomości. Dzięki ministerialnej decyzji o upadłości Unitry Serwis, majątek wniesiony do nowych spółek stał się własnością prywatnych właścicieli – bez przeprowadzenia konkurencyjnego postępowania prywatyzacyjnego.
Wówczas do akcji wkroczyła jeszcze grupa znajomych ze studiów, wśród których był doradca ministra przekształceń własnościowych. To, co wyprowadzono z Unitry, trafiło w końcu w ich ręce dzięki przejęciu udziałów przez spółkę zarejestrowaną w Liechtensteinie. Ogniwem w tym procederze był gangster, skazany później za zlecenie zabójstwa szefa pruszkowskiej mafii – Andrzeja Kolikowskiego, pseudonim „Pershing”. Nad wszystkim prawdopodobnie czuwały Wojskowe Służby Informacyjne, a dokładniej, oficer tej formacji płk Jan Szczęsny, który jeszcze dość długo pracował, jako dyrektor w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych oraz późniejszym Ministerstwie Skarbu. Śledztwo prowadzone w sprawie prywatyzacji państwowej centrali trwało blisko trzy lata i zakończyło się umorzeniem. Dokumenty z tego postępowania zniszczono w 2005 roku. Jeden z biznesmenów, który przejmował Unitrę, zmarł w tajemniczych okolicznościach. Pułkownik WSI także już nie żyje. Z kolei, trzy lata temu zaginął drugi z biznesmenów, biorący udział w tej sprawie. To tylko kilka przykładów dziwnych zbiegów okoliczności mających miejsce przy okazji prywatyzacji państwowego majątku.
 Poliglota i biznesmen
Zgromadzone przez nas dokumenty potwierdzają, że w transakcje związane z Unitrą Eltron I i Unitrą Eltron II zaangażowane były osoby związane najpierw z Zarządem II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, czyli wywiadem wojskowym, potem przekształconym w Wojskowe Służby Informacyjne. Można przypuszczać, że Piotr Baczkowski z Grzegorzem Szymankiem (biznesmeni wspomniani wyżej) byli tylko „słupami” dla oficerów wojskowych spec-służb, i że swoje majątki zbili po prostu przy okazji interesów, w których byli wykorzystywani.Wojskowe służby specjalne zaangażowane były w tworzenie sieci spółek offshore’owych, które zakładano w kancelarii Norberta Seegera, znanego w latach  90 prawnika z Lichtensteinu, absolwenta renomowanych szwajcarskich uniwersytetów.
Istotną postacią był płk Jan Szczęsny, były oficer wywiadu wojskowego PRL, potem WSI. Nie jest wykluczone, że to właśnie on mógł być jednym z architektów powołania zagranicznych spółek przez Baczkowskiego i Szymanka. Urodzony w 1948 roku Szczęsny ukończył Wojskową Akademię Techniczną, a potem także Akademię Dyplomatyczną w Moskwie. Władał biegle kilkoma językami, w tym japońskim. – Miał bezcenny dla oficerów służb dar – fotograficzną pamięć. Nawet po pobieżnym przeczytaniu całostronicowego tekstu, był go w stanie powtórzyć bez zająknięcia – mówi były oficer Zarządu II Sztabu Generalnego, który znał Staszka, bo tak do pułkownika mówili przyjaciele. Jak twierdzą znajomi Szczęsnego, to właśnie jego fenomenalna pamięć spowodowała, że błyskawicznie zaczął się piąć po szczeblach kariery w wojskowych służbach PRL. 1 stycznia 1975 roku został formalnie zarejestrowany, jako oficer pod przykryciem o pseudonimie „White”. Jako tajny agent trafił najpierw do Ministerstwa Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki. Był tam zatrudniony w latach 1976–1979. Potem w latach 1979–1993 pracował w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, m.in. na placówce w Japonii. Spod przykrycia – jak wynika z dokumentów WSI – został wycofany oficjalnie w 1992 r.
Piotr Baczkowski przyznawał, że pułkownikiem łączyły go przyjacielskie relacje. Wiedział też o pracy Szczęsnego w wojskowych służbach.
Szczęsny jako oficer WSI, a jednocześnie państwowy urzędnik, prowadził też szeroką działalność biznesową. Był, np. dyrektorem przedstawicielstwa Berken International w Polsce. Posiadał bardzo szerokie pełnomocnictwa. Nie tylko zakładał, ale także miał bezpośredni dostęp do kont bankowych spółki z Liechtensteinu, które znajdowały się, m.in. w Raiffeisen Banku125 i BIG Banku Gdańskim. Były to rachunki walutowe – w dolarach i markach niemieckich. Oprócz tego Szczęsny posiadał też kartę kredytową „VISA Bussiness Card” z limitem rocznym 30 tys. marek niemieckich. Dokumenty, do których dotarliśmy potwierdzają, że pułkownik był też pełnomocnikiem zarejestrowanej w Eschen w Liechtensteinie firmy Fortus International (kontrolowanej przez Grzegorza Szymanka). Poprzez tę firmę robił interesy, m.in. z Ryszardem Boguckim – np. nadzorował transakcję zakupu słynnego czarnego Ferrari Testarossa, którym jeździł zabójca „Pershinga”. Ten legendarny samochód należał, bowiem, do Berken International. W jaki sposób Ferrari Testarossa stało się własnością firmy z Liechtensteinu? Odpowiedź kryje analiza policyjna wykonana na podstawie zeznań Szymanka. Wynika z niej, że transakcję zakupu Ferrari przez spółkę bezpośrednio prowadził właśnie płk Szczęsny (…) Transakcja sprzedaży Ferrari była fikcyjna. Najprawdopodobniej chodziło tylko o zalegalizowanie pochodzących z niejasnych źródeł pieniędzy, których potrzebował Szymanek. Zaskakujące jest jednak to, że w tej wątpliwej transakcji brał udział pułkownik WSI, potem wieloletni urzędnik państwowy decydujący o sprzedaży wielomiliardowego majątku.
Zagrożony interes państwa
Szczęsny nie był jedynym człowiekiem służb związanym ze spółką z Liechtensteinu. Pełnomocnikiem Berken International był też Wiesław S., były porucznik kontrwywiadu
wojskowego PRL (WSW) i współpracownik SB. Ten śląski biznesmen będąc pełnomocnikiem spółki z Vaduz, prowadził z nią jednocześnie wątpliwe interesy. Związana z nim firma PHU Vicom była pośrednikiem w sprzedaży przez Berken International sprzętu elektronicznego do Unitry Eltron w Katowicach.
Oficer CBŚ analizujący sprawę nie miał wątpliwości, że przy tych transakcjach mogło dojść do przestępstwa. – „[…] przedmiotowy obrót towarowy miał miejsce pomiędzy 18 marca 1992 r. a dniem 24 sierpnia 1992 r., czyli w okresie, kiedy przedsiębiorstwo PHU VICOM w Gliwicach formalnie nie prowadziło i nie miało prawa prowadzić działalności gospodarczej, gdyż formalnie zgłosiło jej przerwanie w Urzędzie Skarbowym w Gliwicach. Wobec tego przedmiotowy obrót handlowy należy traktować, jako nielegalny, realizowany w szarej strefie gospodarki. Przedsiębiorstwo VICOM z kolei towar sprowadzony od firmy Berken International AG przekazywało do firmy Unitra Eltron sp. z o.o. z siedzibą w Katowicach. Przedsiębiorstwo VICOM spełniało, więc w tym obrocie handlowym role fikcyjnego pośrednika, mającego zatrzeć rzeczywisty przebieg ruchu towarowego na linii od firmy Berken INT. w Liechtensteinie do przedsiębiorstwa Unitra Eltron w Katowicach. Od 5.05.1992 r. formalnym właścicielem przedsiębiorstwa Unitra-Eltron w Katowicach jest firma Berken International z Liechtensteinu. Tak, więc przedsiębiorstwo Unitra Eltron w Katowicach należy traktować jako bezpośredniego importera przedmiotowego sprzętu rtv z firmy Berken Int. z Liechtensteinu, gdyż pośrednika działającego nielegalnie należy traktować, jako nie istniejącego w sensie prawnym. „Rzuca się w oczy” względność określenia „import”, czy w ogóle „obrót handlowy”  w odniesieniu do omawianego przypadku. Właściwsze byłoby tu określenie „wewnętrzne” przesunięcie wymiany towarowej w obrębie firmy Berken International, mianowicie pomiędzy jej centralą w Liechtensteinie a ekspozyturą w Katowicach – analizował policjant z CBŚ. Jego konkluzja była jednoznaczna: „Na podkreślenie zasługuje wyjątkowo niska wiarygodność przedsiębiorstwa Unitra Eltron w Katowicach. Działalność przedsiębiorstwa Unitra Eltron sp. z o.o. z siedzibą w Katowicach zagraża interesowi Państwa. Zgodnie z przyjętym orzecznictwem sądowym za zagrożenie interesu Państwa można uznać taką działalność, kiedy to pod płaszczykiem spółki prawa handlowego prowadzi się interesy oszukańcze, w wyniku których interes Państwa jest narażony na szkodę. Powyższa teza jest tym bardziej uzasadniona, że sprawa dotyczy spółki i jej udziałowców, których nie można uznać za wiarygodnych, zważywszy, że dopuścili się rażąco wysokich uszczupleń podatkowych i są podejrzani o popełnienie poważnych przestępstw karnych skarbowych i karnych (wyłudzeń kredytów bankowych dużych rozmiarów”.
Kaczmarek i przyjaciele
W 1994 roku płk Szczęsny trafił tam, gdzie podejmowano najważniejsze decyzje prywatyzacyjne – do Ministerstwa Przekształceń Własnościowych. Na czele resortu stał wtedy Wiesław Kaczmarek. – Szczęsny poznał Kaczmarka podczas wypadu na żagle, w Giżycku. Szybko się zaprzyjaźnili. Szczęsny chyba trochę imponował Kaczmarkowi, który chciał mieć w ministerstwie zaufanego człowieka służb – wspomina kulisy zatrudnienia Szczęsnego w resorcie człowiek, który w tamtych latach zasiadał w zarządzie ważnego państwowego przedsiębiorstwa.
Kaczmarek, który objął ministerstwo w 1993 r. po wygranych wyborach przez SLD, kompletując zespół współpracowników sięgał po ludzi, do których miał zaufanie. I tak m.in. doradcą ministra został Andrzej Piechocki. Ten trzydziestoletni wówczas urzędnik, mimo podjęcia pracy w resorcie, wciąż prowadził prywatne interesy, m.in. z Unitrą Eltron II. Będąc doradcą ministra w 1994 r., podpisał z tą spółką umowę na świadczenie usług z zakresu doradztwa finansowego. W Ministerstwie Przekształceń Własnościowych spotkały się, więc, dwie osoby, które nie tylko znały kulisy prywatyzacji majątku Unitry Serwis, ale same brały udział w tych wątpliwych transakcjach. Zarówno Piechocki, jak i Szczęsny przekraczając próg resortu, znajdowali się co najmniej w sytuacji konfliktu interesów. Jeden prowadził działalność doradczą i interesy w różnych branżach, a drugi reprezentował związane z przestępcami zagraniczne podmioty, przez które nie tylko legalizowano pochodzące z niejasnych źródeł pieniądze, ale również wyprowadzano państwowy majątek. Za ochronę ekonomiczną państwa w tym czasie odpowiadał Urząd Ochrony Państwa. Jego szefem był, od grudnia 1993 r., uznawany za asa wywiadu i bohatera, gen. Gromosław Czempiński. Na biurka jego podwładnych z departamentu ochrony interesów ekonomicznych Państwa wpływały informacje i materiały związane nawet z tymi prywatnymi interesami, które tylko zahaczały o Skarb Państwa. Wydaje się, więc, mało prawdopodobne, aby ta służba nie wiedziała o interesach prowadzonych przez Piechockiego, a przede wszystkim płk. Szczęsnego. Dlaczego więc UOP nie zablokował ich zatrudnienia w ministerstwie? Na to pytanie, więc, odpowiedzi mogą być dwie: albo faktycznie UOP nie miał wiedzy o działalności Piechockiego i płk. Szczęsnego, albo obydwaj mieli silnych protektorów, dzięki którym byli nietykalni, nawet dla tej służby, która w latach 90. była, obok WSI, najpotężniejszą służbą w kraju.
Jako urzędnik Ministerstwa Przekształceń Własnościowych płk Szczęsny uczestniczył w sprzedaży wartego miliardy złotych państwowego majątku. Podejmowane przez niego decyzje były kluczowe dla przyszłości wielu przedsiębiorstw. To on opiniował dokumenty, które potem trafiały do podpisu kierownictwa resortu. Będąc urzędnikiem w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych, a potem Ministerstwie Skarbu (m.in. był dyrektorem departamentu prywatyzacji), przeprowadził dziesiątki, jeśli nie setki, bardzo ważnych procesów prywatyzacyjnych. Zasiadał też w radach nadzorczych takich spółek, jak: PZU, PLL LOT, czy Drukarnia Skarbowa.
Mimo, że podejmowane przez niego decyzje budziły wątpliwości i interesowały się nimi prokuratury oraz służby specjalne, pułkownik przez lata pozostawał poza zasięgiem organów ścigania. Według prokuratury w Katowicach za niektóre decyzje mógł otrzymywać łapówki, których część wpływała na jego prywatne konto w jednym ze szwajcarskich banków. Według wyciągu z rachunku, który otrzymali polscy śledczy, na koncie miało się znajdować ok. 200 tys. USD. Bliscy płk Szczęsnego potwierdzili, że miał konto w Szwajcarii w banku Paribas. – – Na tym koncie znajdowały się nasze wspólne oszczędności – zeznała w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego jego żona Dorota. Twierdziła, że konto to zostało założone jeszcze podczas pobytu jej męża na placówce dyplomatycznej w Japonii. Syn, Maciej, zeznał, że o szwajcarskim koncie dowiedział się po śmierci ojca. A wszystkie formalności związane z tym rachunkiem bankowym załatwiała matka. Śledczy nie zdążyli zapytać o to samego pułkownika, który zmarł w 2003 r, w wieku 55 lat, na raka. Do dziś nie wiadomo, czy ta śmierć nie została sfingowana. Podejrzewali to, m.in. agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a wcześniej policjanci z Centralnego Biura Śledczego oraz prokuratorzy. Płk Szczęsny miał, bowiem, zejść na terenie Stanów Zjednoczonych, a jego zwłoki zostały szybko skremowane. Do kraju wróciła tylko urna z prochami. Zastanawiającym faktem jest, że pytana o okoliczności śmierci męża, Dorota K.-Sz., nie potrafiła precyzyjnie podać daty zgonu najbliższego człowieka.
 – Mój mąż leczył się z powodu nowotworu. Z tego, co pamiętam, w styczniu 2002 r. udał się na leczenie do USA. Ja pojechałam z nim. Leczenie odbywało się w szpitalu w Los Angeles.Nie pamiętam nazwy szpitala. Pobyt jego trwał w szpitalu 4 tygodnie. Wydaje mi się, że zmarł 12.02.2002 r. – mówiła przesłuchującym ją śledczym.
Piotr Nisztor
Wojciech Dudziński
Powyższy fragment pochodzi z książki „Nietykalni. Kulisy polskich prywatyzacji” (Editions Spotkania)
https://rebelya.pl/post/7346/spotkanie-z-liberatura
https://rebelya.pl/post/7347/sekowski-budzety-obywatelskie-mao-obywatelskie
https://rebelya.pl/post/7348/wegry-od-lutego-przewalutowuja-kredyty-walutowe
https://rebelya.pl/post/7353/wiernosc
https://rebelya.pl/post/7357/klasyka-polskiej-fantastyki-janusz-a-zajdel-wyj
https://rebelya.pl/post/7373/literackie-peryferia
https://rebelya.pl/post/7406/pawe-kowal-15-problemow-z-wyborami-2014
https://rebelya.pl/post/7407/agnieszka-romaszewska-pomaranczowy-alert
https://rebelya.pl/post/741/wyrok-w-sprawie-nowicka-kontra-najfeld-juz-praw
https://rebelya.pl/post/7444/hakerzy-wykradli-maile-aleksandra-dugina-na-lis
https://rebelya.pl/post/7502/kto-nie-uczy-sie-historii-ten-z-jej-powodu-gini
https://rebelya.pl/post/753/ostatnia-szansa-donalda-tuska
https://rebelya.pl/post/755/sukces-rebelyapl-bedzie-sledztwo-w-sprawie-list
https://rebelya.pl/post/7553/nie-tonie-tamto-soren-gaugera-powiesc-wielowars
https://rebelya.pl/post/760/antoni-dudek-dugi-cien-demograficznej-zapasci
https://rebelya.pl/post/7607/cybertekst-literaturoznawstwo-wiecznie-zywe
https://rebelya.pl/post/7620/polska-musi-zniknac-katolicyzm-trzeba-rozkadac-
https://rebelya.pl/post/7647/tintin-w-kraju-sowietow-komiks-ktory-rozwsciecz
https://rebelya.pl/post/7653/wielki-jubel-frondy
https://rebelya.pl/post/7657/nie-to-nie-tamto-powiesc-wielowarstwowa
https://rebelya.pl/post/7682/niemcy-przeciw-islamowi-jak-odpowiedziec-na-peg
https://rebelya.pl/post/7684/snio-mi-sie-ze-jestem-w-auschwitz-rozmowa-z-kaz
https://rebelya.pl/post/7688/prawy-terror
https://rebelya.pl/post/7708/fronda-lux-zaprasza-na-praktyki
https://rebelya.pl/post/7709/tropem-wilczym-bieg-pamieci-zonierzy-wykletych-
https://rebelya.pl/post/7710/historia-jest-tak-samo-wazna-jak-matematyka-roz
https://rebelya.pl/post/7712/uderzenie-pod-mariupolem-krwawe-walki-o-debalce
https://rebelya.pl/post/7713/kalbarczyk-o-armii-i-2tm23-rock-caritas
https://rebelya.pl/post/773/ewa-kopacz-sfaszowaa-stenogramy-swojego-wystapi
https://rebelya.pl/post/7735/koziarski-publicystyczne-wojny-i-wojenki-rafaa-
https://rebelya.pl/post/7755/w-2014-roku-polacy-pobili-rekord-w-zaduzaniu-si
https://rebelya.pl/post/777/najnowszy-hit-internetu-artykuy-radka-sikorskie
https://rebelya.pl/post/777/najnowszy-hit-internetu-artykuy-radka-sikorskie?saved=1
https://rebelya.pl/post/782/stadion-narodowy-kompromitacja-goni-kompromitac
https://rebelya.pl/post/7835/zobacz-fragment-nowego-filmu-o-witoldzie-pileck
https://rebelya.pl/post/7845/oswiadczenie-i-apel-fundacji-wolnosc-i-demokrac
https://rebelya.pl/post/786/posowie-dziaania-agencji-rutkowski-ws-olewnika-
https://rebelya.pl/post/7868/jakobik-to-jest-wojna-informacyjna-przeciwko-po
https://rebelya.pl/post/7873/sejm-odrzuci-obywatelski-projekt-zniesienia-obo

Już w pierwszym czytaniu głosami koalicji PO i PSL Sejm odrzucił obywatelski projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty.
Projekt Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców, pod którym podpisało się 300 tysięcy obywateli, zakładał, że to rodzice decydować będą o wieku rozpoczynania przez dziecko nauki szkolnej, chcieli też likwidacji obowiązku przedszkolnego dla pięciolatków i możliwości – na wniosek rodziców – powrotu dziecka z I klasy do przedszkola, do którego wcześniej uczęszczało.
https://rebelya.pl/post/7879/czechy-25-lat-po-apatia-frustracja-materializm-
https://rebelya.pl/post/7889/prekariat-wyklety-lud-xxi-wieku-rozmowa-z-guyem
https://rebelya.pl/post/7914/starosc-aksolotla-jacka-dukaja-postapokalipsa-m
https://rebelya.pl/post/7916/droga-do-wyzwolenia-scjentologia-hollywood-i-pu
https://rebelya.pl/post/792/oswiadczenie-sawomira-cenckiewicza-w-sprawie-je?saved=1
https://rebelya.pl/post/7931/august-sabbe-estonski-zolnierz-wyklety-niewiele-mu
https://rebelya.pl/post/7934/polski-przemys-stoczniowy-jednak-zyje-i-ma-sie-
https://rebelya.pl/post/7947/krym-jest-nasz-dawaj-polske-i-finlandie-krzycze
https://rebelya.pl/post/7964/polskie-nadajniki-w-donbasie-pomoga-w-transmisj
https://rebelya.pl/post/7969/w-sankt-petersburgu-odby-sie-zjazd-zdrowych-kon
https://rebelya.pl/post/7981/dziurawa-zelazna-kurtyna-granica-polsko-sowieck
https://rebelya.pl/post/799/tovmasyan-nie-chodzi-tylko-o-acta-to-globalna-r
https://rebelya.pl/post/801/wawrzyniec-rymkiewcz-kamstwo-smolenskie-jak-kam
https://rebelya.pl/post/8047/trzeba-uchronic-kapitalizm-przed-nim-samym-rozm
https://rebelya.pl/post/8059/doswiadczanie-tekstury-recenzja-martwego-sezonu
https://rebelya.pl/post/8060/prezydenci-polski-i-ukrainy-na-obchodach-70-roc
https://rebelya.pl/post/808/anonimowi-zaatakowali-modziezowke-putina-i-rzad
https://rebelya.pl/post/8267/ukrainski-i-polski-ipn-powoaja-wspolna-komisje-
https://rebelya.pl/post/8269/pokolenie-bez-telewizora-zbliza-sie
https://rebelya.pl/post/8271/wazne-pytania-komitetu-kryzysowego-humanistyki-
https://rebelya.pl/post/8288/daria-gosek-popioek-byliscie-gupi-i-nadal-jeste
https://rebelya.pl/post/8298/12-szybkich-wnioskow-po-tych-wyborach
https://rebelya.pl/post/8306/5-rzeczy-ktorych-nie-wiedziaes-o-zyciu-intymnym
https://rebelya.pl/post/8312/biznes-po-katolicku-o-pieniadzach-ks-jacka-stry

Ks. Jacek Stryczek napisał książkę, którą śmiało możemy nazwać „Wstępem do biznesu” dla katolików. Czy ten podręcznik to dzieło udane? A może lepiej wcale go nie czytać? – zastanawia się Mateusz K. Dziób.
Ktoś kiedyś powiedział, że idealny kandydat na papieża powinien być „Jezusem Chrystusem z dyplomem MBA”. Ks. Jacek Stryczek Zbawicielem oczywiście nie jest, niemniej jednak wybija się spośród duchowieństwa, gdyż swoją oratio zręcznie umie połączyć z actio. O tym w jaki sposób można to zrobić, pisze w swojej najnowszej książce pod wdzięcznie brzmiącym tytułem „Pieniądze”. Od razu ośmielę się stwierdzić, że dzieło jest nierówne, a w kilku miejscach srogo mnie zirytowało. Niemniej jednak, mimo wszystko jest to dzieło potrzebne. Na rynku jest bowiem mało podręczników dla katolików, który łączyłby w sobie coaching i biznes.
Najważniejszy jest… pieniądz
W „Pieniądzach” nie brak tez, które powodują konsternację. Już we wprowadzeniu autor pisze następująco: „pieniądz jest fundamentalnym elementem naszego życia. Trzeba przecież za coś żyć. Zmaganie się z pieniędzmi to walka o przetrwanie, o życie”. Myślałem, że fundamentem życia chrześcijanina jest Chrystus a nie pieniądze. No ale cóż – errare humanum est. W myśli ks. Stryczka możemy zaobserwować pewien paradoks – z jednej strony pisze, że pieniądz jest bardzo ważny, z drugiej zaś ubóstwia ascezę. Mimo to, moim zdaniem,za mało skupia się na negatywnych skutkach bogactwa, i za mało podkreśla jak bardzo pieniądz jest w stanie zepsuć ludzi. Przyjmuje w swoich rozważaniach perspektywę raczej świecką i bym powiedział protestancką niż katolicką. Co prawda, analizuje niektóre ustępy Ewangelii mówiące o pieniądzach, twierdzi także, że „niegodziwa mamona” jest środkiem, a nie celem,jednakże nijak nie odwołuje się do cnoty ubóstwa i całego dorobku Magisterium w tym zakresie. Jestem ciekaw, co na te wszystkie rozważania powiedzieliby święci tacy jak Franciszek z Asyżu bądź Maksymilian Maria Kolbe?
Ks. Stryczek jest idealistą. Pisze np. tak: „za pomocą pieniędzy człowiek ćwiczy siebie, swoją zaradność, skuteczność. Uczy się radzić sobie z pokusami bogactwa i używania życia. Na końcu zaś udowadnia Bogu i sobie, że jest ubogi w duchu – nie jest przywiązany do tego, co posiada, może bez tego zyć”. Konia z rzędem temu, kto na własne oczy zobaczył przypadki tak pięknej ascezy. Równie idealistycznie podchodzi do kwestii work-life balance pisząc, że nie widzi róznicy między pracą a życiem. Z pewnością jest to bardzo piękne i być może zgodne z katolicką nauką społeczną podejście, jednakże pogarda dla pracy i nazywanie jej „robotą” w Polsce z wielu względów nie powinno dziwić, a ksiądz nie może zrozumieć nawet tego, że dla ludzi to po wyjściu z pracy zaczyna się inne, lepsze życie. Może gdyby ks. Stryczek miał na utrzymaniu rodzinę, to nie pisałby jak klasyczny, lansowany przez liberalne media singiel.
Czytając książkę można odnieść wrażenie, że chyba nie ma na świecie żadnych państw, a ludzie zdani są tylko sami na siebie. W końcowej cześci ksiązki ks. Jacek co prawda gani obecną w Polsce redystrybucję, ale na tym sprawa się kończy. Prezes Wiosny potępia oczywiście PRL, ale wydaje mi się, że wszelkich przyczyn niepowodzeń ludzkich i biedy upatruje w nich samych. „Człowiek jest kowalem własnego losu” – powtarza niemal jak mantrę na kartach książki. A przecież tak nie jest. W pewnym momencie opisuje wyprawę na Podkarpacie i podkreśla, że wcale tam biedy nie ma. „Część mieszkańców pracuje za granicą, ale wiele rodzin żyje z pomocy unijnej i socjalnej. Na alkohol też z tego wystarcza.” Nie wiem, gdzie w jakim Podkarpaciu był ks. Stryczek, ale chyba nie w tym Podkarpaciu, w którym swego czasu spędzałem niemal każde wakacje. Nie spotkałem się bowiem z tym, żeby ktokolwiek z UE dostał jakies pieniądze poza jednorazowymi dopłatami (które na kilka ha są kwotą śmiesznie niską, a latyfundia tam nie istnieją). Nie widziałem także żadnej prawie pomocy socjalnej. Za to widziałem ludzkie wybory – pracować za najniższą krajową w lokalnym tartaku czy wyjechać za granicę? Harować jak wół, nie mieć pieniędzy i mieć rodzinę na miejscu, czy harować jak wół, mieć pieniądze i nie mieć rodziny obok?
Widać przy tym, że ks. Jacek przyjmuje perspektywę mieszkańca wielkiego miasta. Wszystkie jego porady są strasznie banalne. Ot, pstryk i już. I o ile samorozwój i przebranżowanie w mieście nie stanowi jakiegoś problemu, o tyle mieszkańcy Podkarpacia tak łatwo już z tym nie mają. Tam naprawdę prawie nic nie da się zrobić. „A jeśli biedny jest biedny, bo nie chce mu się pracować?” – pyta autor w pewnym momencie. Nie przeczę, że czasami jest tak faktycznie, ale nie znam nikogo kto byłby biednym z własnej woli i było mu z tym dobrze. Zwłaszcza jeśli ma na utrzymaniu rodzinę. „Uważam, że mniej więcej w tym miejscu jest granica biedy. Półtora tysiąca kalorii, ubranie, suche i ciepłe miejsce do spania, toaleta” – jakże prosta i czarno-biała jest rzeczywistość ks. Jacka! A gdzie ludzie, którzy nie mają na lekarstwa? Gdzie ludzie, którzy muszą pożyczać pieniądze na wyprawkę dla swoich pociech? Tylko siedzą w tych domach i jątrzą, ksiądz pisze bowiem: „Gdy słyszę jak ubodzy narzekają na innych, jak jest im ciężko, jak to nic nie mają, zawsze i niezmiennie odpowiadam: co to za problem?… Sam zapracuj, zarób. Skoro inni mogli, dlaczego ty nie możesz?” No tak – przecież praca lezy na ulicy!„Naprawdę nie wiem, czy jeden dolar dziennie na przeżycie to dużo czy malo. Śmiem przypuszczać, że zależy” – pisze radośnie ks. Jacek. Księże Jacku, proponuję prosty eksperyment. Jeden dolar w momencie, w którym pisze ten tekst kosztuje 3,73 zł. W skali miesiąca jest to po zaokrągleniu 112 zł. Proszę przeżyć miesiąc za taką kwotę. Powstrzymam się od dalszych komentarzy.
Garść cennych porad
W pewnych momentach jednak ks. Stryczek pisze z sensem. Zgadzam się, że żebractwo stalo się całkiem opłacalnym zawodem, a pomagając nie należy dawać przysłowiową rybę lecz wedkę. Jezus bowiem „nie jest magiem i nie chciał być magiem. Nie chciał być automatem do rozdawania chleba i uzdrawiania. Chciał być szansą na nowe życie” – jak słusznie zauważa ks. Jacek. Dodaje trafnie też, że „bieda w Polsce polega własnie na tym, że wiele osób rzuci monetę żebrakowi, ale nie dostrzega poniżania tych, którzy mają mało”. I cięzko się z nim nie zgodzić, „bieda jest poniżeniem i wykluczeniem. Nie polega na tym, że ktoś ma mało, ale na tym, że wszyscy wokół mówią >>jesteś nikim<<”. Ks. Jacek stawia też trafną diagnozę emigracji: „polska emigracja jest związana nie tyle z jakimiś tajemniczym rynkiem przedsiębiorstw, które mają dawać pracę, ile z państwem, które zabiera i mieli w swoich wnętrznościach to, co mogłoby być zainwestowane w większy potencjał gospodarczy”.
Podobają mi się także te uwagi ks. Jacka, które dotyczą zarządzania. Wedle niego, kluczem do właściwej organizacji jest efektywność. Nie liczy się bowiem to ile pracujemy, ale to jakie wyniki osiągamy. Często jest tak, że dzięki pewnym usprawnieniom okazuje się, ze to co robiliśmy przez 8 godzin możemy zrobić w dwie. Takiej, rozwlekłej i syzyfowej pracy nikt chyba nie lubi. Co więcej prowadzi ona do frustracji – spójrzmy na pracowników korporacji. Warto zastosować w życiu także zasadę Pareto – odjąć sobie 80% zadań, które nie dają profitów, a życie stanie się łatwiejsze.
Inni mistrzowie
Po lekturze książki nie wiem co do końca myśleć. Z jednej strony kapłani tacy jak ks. Stryczek są ludziom potrzebni, z drugiej zaś czasami poziom odrealnienia bywa zatrważający. Dobrze, że pełnią oni rolę coachów, źle, że swój pracohilizm próbują przenosić na innych i nie do końca rozumieją ludzkiego losu. Ale tak sobie myślę – może jeśli jakiś katolik chce zmienić swój stosunek do pracy to lepiej żeby sięgnął do dzieł kard. Wyszyńskiego i Benedykta XVI a nie ks. Stryczka?
Ks. Jacek Stryczek, Pieniądze, Wydawnictwo Literackie 2015
Mateusz K. Dziób
https://rebelya.pl/post/8326/wojciech-mucha-ech-ta-dzisiejsza-modziez
https://rebelya.pl/post/839/the-economist-protesty-w-caej-europie-moga-zabi?saved=1
https://rebelya.pl/post/8395/jestesmy-frajerami-bez-pamieci-rozmowa-na-temat