Religia – subiektywne podejście

czym jest religia

Religia kontra wiara. Czy te dwa pojęcia uzupełniają się, czy wykluczają? Czy rozwijają nas wierzących, czy też może ograniczają?

W ciągu wieków na różne sposoby próbowano nie tylko kodyfikować wierzenia, ale także starano się definiować te kodyfikacje.
• W starożytności i średniowieczu próbowano wyprowadzać „definicję” religii ze samego słowa. Cycero wywodził termin „religia” od słowa łacińskiego „relegere”, co znaczyło „odczytywać na nowo”; Laktancjusz od słowa „religere” (wiązać, spajać) i określał religię jako związanie człowieka z Bogiem; św. Augustyn od „reeligare” – ponownie wybierać.
• A. N. Whitehead napisał: „Religia jest wizją czegoś, co znajduje się ponad, poza i wewnątrz strumienia bezpośrednich rzeczy; czegoś, co jest realne i zarazem jeszcze oczekuje realizacji; czegoś, co jest odległą możliwością a zarazem jest największym z realnych faktów; czegoś, co nadaje sens wszystkiemu, co przemija i wymyka się poznaniu; czegoś, czego posiadanie jest ostatecznym dobrem a co jest ponad wszelkim zasięgiem; czegoś, co jest ideałem ostatecznym, i zarazem jest beznadziejnym poszukiwaniem”.
• Św. Tomasz z Akwinu twierdził, że „religia jest sprawnością (cnotą), na mocy której człowiek oddaje Bogu należną Mu cześć”. Zaś E. Durkheim uznawał, że „religia stanowi jednolity system wierzeń i praktyk, które zespalają w jedną wspólnotę moralną, zwaną Kościołem, tych wszystkich, którzy do niej należą”.

Wiara, rozumiana w sensie religijnym natomiast to różnie definiowana postawa osobowa. Pod wpływem intelektualizmu platońskiego, rozróżniającego między mniemaniem (gr. doxa) a wiedzą (gr. episteme), w myśli teologów i uczonych europejskich uważano często wiarę za formę niepełnego poznania i zarazem wstęp do intelektualnego oglądu. Wśród postaw wiary rozróżnia się postawę „wierzę, że”, która jest pewnym przypuszczeniem, oraz „wierzę w”, która odnosi się do Boga i jest mocnym przekonaniem o jego istnieniu jako prawdy absolutnej.

Bardzo często słychać w obecnym czasie o rozdźwięku między wiarą a religią (najczęściej rozumianą jako kodyfikacja w postaci wierzeń, religii, konkretnego kościoła, czy denominacji). Słychać zdania typu „jestem wierzący, ale niepraktykujący”. Aby było ciekawiej słyszałem to zdanie nie tylko z ust Katolików, ale np. także Muzułmanów mieszkających od lat w Europie.

Kiedyś bardzo mocno uderzyło mnie zasłyszane powiedzenie „jeżeli nie żyjesz tak jak wierzysz, to zaczniesz wierzyć tak jak żyjesz”. Uzupełnieniem tego przysłowia jest porównanie do wody w szklance. Co jest ważniejsze: woda, czy sama szklanka? Oczywiście woda! Ale jeżeli zbijesz szklankę, to woda rozleje się i zmarnuje…

Czy więc wiara i religia uzupełniają się, czy ograniczają, bądź może wręcz wykluczają? Moim zdaniem w świecie idealnym obie byłyby no właśnie… idealnym uzupełnieniem siebie wzajemnie. Wiara to woda, a religia to szklanka utrzymująca tą wodę w odpowiedniej formie. Ale nie żyjemy w idealnej rzeczywistości. W naszej – nieidealnej rzeczywistości do głosu (oprócz głosu wiary) dochodzą ludzkie głosy ambicji, chęci wzbogacania się, czy władzy. To niestety niesie ze sobą olbrzymie niebezpieczeństwo także w sferze duchowej.

Trafiając na konkretne religie czy kościoły trafiamy równocześnie na osoby które zarządzają w ich strukturach. Część z tych osób jest pełna ideałów, ale niektórzy szukają tylko swoich korzyści. Czasami oczywiście ideały idą w złym kierunku i zamiast szukać Absolutu, przewodnicy szukają dobra jedynie swojego Kościoła czyniąc z niego „złotego cielca”. Z moich obserwacji wynika, że czym starsza, bardziej sformalizowana i bogatsza (piszę o majątku) struktura, tym z czasem staje się bardziej skostniała i istniejąca dla samej siebie a nie dla idei które są w niej głoszone. To kwestia ewolucji struktur religijnych.

Jak więc zachować w tym równowagę i zdrowy rozsądek? To niestety nie jest zadaniem dla „leni”, a jedynie dla osób które poszukują, które są odważne. „Leń” będzie wierzył dokładnie w to co mu przewodnik mówi, będzie robił dokładnie to co mu przewodnik karze. Nie będzie pytał i sądzę, że może być w tym stanie szczęśliwy w pewien sposób. To prosta droga dla tych którym się nie chce i którzy z rożnych względów oddają odpowiedzialność za swoje życie duchowe innym ludziom. Jest też druga – droga trudniejsza i wymagająca sporego wysiłku. Podążając tą drogą weryfikujemy wszystko co słyszymy. Pamiętamy, że ksiądz, pastor, czy nasz guru jest takim samym człowiekiem jak my i choć może jest bardziej wykształcony, to jednak nie jest nieomylny. Omylne były też historyczne postacie ustalające np. kanon naszych Świętych Ksiąg, przykazań, czy wierzeń.

Ktoś z Katolików powie „O.K. ale przecież jest działanie z natchnienia Ducha Świętego…” Zgadza się, wierzę, że jest. Ale Bóg nie działa w sposób magiczny. Sam siebie postanowił ograniczyć ludzką wolną wolą. Czasem więc gdy człowiek nie ma dobrej woli, a powodują nim względy polityczne, majątkowe czy inne przyziemne to ogranicza w sobie działanie Ducha Świętego. Tu przypomina mi się dowcip opowiedziany mi przez znajomego Jezuitę: „Duch Święty nerwowo porusza się po Niebie. Bóg Ojciec pyta go o powód wzburzenia. W odpowiedzi słyszy: na ziemi Katolicy mają Konklawe. Znów mnie będą wzywać, a potem znowu nie będą mnie słuchać…”

Podsumowując, uważam, że warto być osobą religijną. Nasza religia spaja nasze wierzenia w jedną, spójną całość. Ale w tym wszystkim należy zachować samodzielność myślenia i własnych poszukiwań duchowych. Tylko my jesteśmy odpowiedzialni za siebie i za nasze dusze. Odpowiedzialność jest tu dla mnie słowem kluczowym.

Rekomendowane artykuły